Ryszard Grzybowski był profesjonalistom, prezesem klubów sportowych i zasłużonym dyrektorem kopalni Victoria. Urodził się 30 czerwca 1934 roku we Francji, gdzie z rodziną po II Wojnie Światowej zamieszkał na Dolnym Śląsku w Jugowie. Do szkoły podstawowej i Liceum Ogólnokształcącego uczęszczał w Nowej Rudzie.
W 1957 roku ukończył Politechnikę Śląsku w Gliwicach na wydziale Górnictwa. Otrzymał tam tytuł magistra inżyniera eksploatacji podziemnej złóż. Naukę kontynuował w Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Studia podyplomowe w zakresie ekonomii przedsiębiorstw ukończył w 1981 roku. Dwadzieścia lat pracował w kopalni w Nowej Rudzie. Rozpoczął tam pracę w 1956 roku w charakterze nadgórnika, a skończył tam swoją karierę w 1976 roku, jako zawiadowca pola Słupiec. W tym samym roku przeniósł się do Wałbrzycha, gdzie przez trzy lata pełnił funkcję inżyniera kopalni Thorez. Następnie zajmował stanowiska kierownicze w Dolnośląskim Zjednoczeniu Przemysłu Węglowego. Dalszy rozwój zawodowy Grzybowskiego przypada w latach 1982-1989. Piastował tam najpierw funkcję naczelnego inżyniera, a później objął stanowisko dyrektora kopalni Victoria. Tego samego roku, kiedy rząd polski podjął decyzję o likwidacji wałbrzyskich kopalni, Ryszard Grzybowski odszedł na emeryturę. Było to w lipcu 1990 roku. Dzięki niemu zrealizowanych było trzynaście projektów racjonalizatorskich i dokonany został jeden wynalazek. Za wybitne osiągnięcia naukowo-badawcze uzyskał nagrodę III stopnia Ministra Górnictwa i Energetyki. Po długiej i ciężkiej chorobie zmarł 9 listopada 2012 roku. Ryszard Grzybowskie przez trzydzieści cztery lata swojej pracy związany był z przemysłem górniczym. Do końca życia nie pogodził się z likwidacją kopalni, co było dla niego wielkim ciosem. Z tego powodu odczuwał ogromny żal i ból.
Wałbrzych znany był wcześniej, jako znakomicie się rozwijające Zagłębie Węglowe, które tętniło życiem. W górnictwie zatrudnienie znalazło ponad 20 tysięcy osób. Każdego roku 4 grudnia obchodzone było święto Barburki. W Wałbrzychu już od godziny szóstej rano rozpoczynały przemarsz górnicze orkiestry, które grały skoczne marsze. Tego wyjątkowego dnia zasłużeni pracownicy górnictwa otrzymywali odznaczenia państwowe i resortowe, a w godzinach popołudniowych górnicy balowali do rana. Miasto było bogate, a Wałbrzyszanie nie byli pozbawieni pracy. W 1990 roku Wałbrzych liczył 140 tysięcy mieszkańców, gdzie tylko w samym przemyśle górniczym zatrudnionych było ponad 20 tysięcy osób. W kopalni Wałbrzych pracę znalazło 6 tysięcy ludzi, w Kopalni Victoria pracowało 5.5 tysiąca, a w kopalni Thorez 5 tysięcy.
Ryszard Grzybowski był profesjonalistom, prezesem klubów sportowych i zasłużonym dyrektorem kopalni Victoria. Urodził się 30 czerwca 1934 roku we Francji, gdzie z rodziną po II Wojnie Światowej zamieszkał na Dolnym Śląsku w Jugowie. Do szkoły podstawowej i Liceum Ogólnokształcącego uczęszczał w Nowej Rudzie.
czytaj więcej
Kosztowała ponad 200 milionów złotych. To jedna z najnowocześniejszych oczyszczani gazu koksowniczego w Polsce. Inwestycja realizowana była w ramach projektu „Budowa układu oczyszczania gazu koksowniczego z NH3 i H2S w koksowni w Wałbrzychu”. Powstanie oczyszczalni dofinansowane zostało kwotą 20 milionów złotych ze środków unijnych. W ramach prac przeprowadzona została kompleksowa modernizacja wydziału węglopochodnych, a w konsekwencji budowa nowoczesnej instalacji chłodzenia oraz oczyszczania gazu koksowniczego z siarkowodoru i amoniaku. - Jesteśmy świadkami ambitnego programu rozwoju, programu, który pozwoli utrzymać nam konkurencyjność przez wiele lat i pomnoży sukcesy Victorii. Serdecznie dziękuję za sprzyjającą rozwojowi naszego zakładu politykę właścicielską. Za politykę, która sprzyja dalszemu rozwojowi i umacnianiu pozycji rynkowej Koksowni, a w rezultacie pozycji rynkowej całej grupy kapitałowej – mówił zadowolony Fryderyk Krukowski, prezes zarządu WZK „Victoria” S.A Inwestycja zapewnia koksowni wieloletnie funkcjonowanie zgodne ze światowymi standardami techniczno-technologicznymi oraz pozwoli spełnić restrykcyjne wymogi prawa ekologicznego.
Zaledwie parę gram drogocennego kruszcu w paru dziesięciu kilogramach żwiru, potrafią znaleźć poszukiwacze złota. Amatorzy tego pożądanego pierwiastka, spotkali się w polskiej stolicy złota, czyli Złotoryi. Podczas 19- -tych otwartych mistrzostw kraju, musieli zmierzyć się w takich konkurencjach, jak „piwosz”, „łasuch”, czy „ślepiec”. Brodzący po kolana w zimnej wodzie, wyposażeni w specjalne misy, czujni i skupieni – tak wyglądają przeciętni poszukiwacze złota. Zadanie wcale nie jest łatwe. W 30 kilogramach piasku, znajduje się około 10 grudek tego kruszcu, wielkości główki od szpilki. - Polega to na tym, że złoto jest cięższe od żwiru. Podczas ruszania misą w wodzie piasek wypływa z misy, natomiast poszukiwany kruszec osadza się na dnie naczynia. Później należy zebrać go do specjalnej próbówki, co jest dość precyzyjną czynnością – tłumaczy Zbigniew Soja, Wielki Mistrz Polskiego Bractwa Kopaczy Złota. Organizatorzy nie ułatwiali poszukiwaczom zadania.
czytaj więcejNiemal bez szwanku wyszedł z wypadku w biedaszybach 48-letni mieszkaniec Sobięcina. Dotarcie do przysypanego tonami ziemi nielegalnego kopacza trwało kilka godzin. - Miał więcej szczęścia, niż rozumu – mówią ratownicy. Wyrobisko znajduje się w okolicach ul. Sportowej. - To zaledwie kilkadziesiąt metrów od miejsca, gdzie przed laty doszło do pierwszego w biedaszybach wypadku śmiertelnego – wspomina wicekomendant Straży Miejskiej, Kazimierz Nowak. I dodaje, że zdarzenie sprzed kilku dni powinno zostać potraktowane, jako bardzo poważne ostrzeżenie. Według szefa strażników, trzy lata, jakie upłynęły bez tragedii w biedaszybach, uśpiły czujność kopaczy. - Strop wykopu, gdzie operowali pseudogórnicy, nie był niczym zabezpieczony. Pracowali we trzech, kilkanaście metrów od wlotu. Kiedy ziemia tąpnęła, dwóch zdołało uciec. Na szczęście od razu zawiadomili służby ratownicze – wyjaśnia komendant. Akcja ratowników była niezwykle trudna. Przede wszystkim musieli zabezpieczyć tunel, aby samych siebie nie narażać na niebezpieczeństwo. Przysypanemu mężczyźnie udało się dostarczyć tlen. Kiedy już został wydobyty na powierzchnię, natychmiast zajęli się nim lekarze.
czytaj więcej